Michał zawsze lubił biegać w parku o świcie

miłosne

Michał zawsze lubił biegać w parku o świcie. Było coś kojącego w ciszy poranka, kiedy miasto jeszcze spało, a on miał wszystko tylko dla siebie – ścieżki, drzewa i świeże powietrze. Tego dnia nie spodziewał się, że zwykły poranny bieg zmieni jego życie.

Biegnąc znajomą trasą, zauważył coś nietypowego. Na ławce, nieopodal stawu, siedziała kobieta z książką w ręku. Była zupełnie zanurzona w lekturze, jakby zapomniała o całym świecie. Michał biegał tą trasą codziennie i nigdy wcześniej jej nie widział. Zaintrygowało go to. Może to była turystka? Może ktoś, kto właśnie przeprowadził się do okolicy?

Przebiegając obok niej, zwolnił nieco, zerkając kątem oka na tytuł książki. „Sto lat samotności”. Znał tę książkę. Uśmiechnął się pod nosem, bo sam kiedyś zgubił się w tym magicznym świecie Márqueza.

Następnego dnia, ku jego zdziwieniu, kobieta znów była na tej samej ławce, z tą samą książką. Tym razem Michał zdecydował się na spontaniczność. Po biegu, zamiast od razu wrócić do domu, kupił dwie kawy w pobliskiej kawiarni i wrócił do parku. Podszedł do kobiety niepewnie, czując delikatny niepokój, bo nie wiedział, jak zareaguje.

— Przepraszam, czy to nie będzie zbyt nachalne, jeśli zaproponuję ci kawę? — zapytał, stając kilka kroków od niej, żeby nie wyglądać zbyt inwazyjnie.

Kobieta podniosła wzrok znad książki, zaskoczona, ale szybko się uśmiechnęła. Jej spojrzenie było ciepłe i pełne zainteresowania.

— To miła propozycja, dziękuję. — Złożyła zakładkę między strony i przyjęła kubek. — Uwielbiam tę książkę — dodała, jakby chciała przełamać pierwsze lody.

— Ja też. Kiedyś nie mogłem się od niej oderwać — odpowiedział Michał, siadając obok. — Biegam tu codziennie i widzę cię od kilku dni. Zastanawiałem się, czy może też jesteś stałą bywalczynią tego parku.

Kobieta, która przedstawiła się jako Ania, zaśmiała się lekko.

— Nie, dopiero niedawno się tu przeprowadziłam. Szukam spokoju, a ten park ma niesamowity klimat. Idealne miejsce, żeby się zatracić w książce.

Rozmawiali przez dłuższą chwilę, najpierw o książkach, potem o życiu. Michał dowiedział się, że Ania była architektką, która po kilku latach życia w dużym mieście postanowiła zwolnić tempo i zamieszkać w mniejszej miejscowości. On z kolei opowiedział o swojej pracy w branży IT, która choć go pasjonowała, czasami przytłaczała rutyną. Spotkali się w miejscu, gdzie ich życia, choć zupełnie różne, miały wspólny mianownik – potrzeba spokoju i ucieczki od codziennych obowiązków.

Od tamtego dnia, Michał i Ania zaczęli spotykać się regularnie w parku. Czasem biegali razem, czasem po prostu siadali na ławce, pijąc kawę i rozmawiając o wszystkim, co tylko przyszło im do głowy. Z czasem ich spotkania przestały być przypadkowe – zaczęli się umawiać na spacery, wyjścia do kina, wspólne obiady.

Michał coraz częściej łapał się na myśli, że ich relacja stała się czymś więcej niż tylko codziennym towarzystwem. Czuł, że ich więź była wyjątkowa – nie potrzebowali wielkich słów, gestów czy romantycznych uniesień, żeby wiedzieć, że są dla siebie ważni. Pewnego dnia, po kolejnym porannym biegu, kiedy słońce zaczynało wznosić się nad drzewami, Michał zatrzymał się i spojrzał na Anię.

— Myślałem o czymś — powiedział cicho, a jego głos brzmiał poważniej niż zwykle.

— O czym? — Ania spojrzała na niego z zaciekawieniem.

— Że bardzo się cieszę, że wtedy postanowiłem cię zaczepić z tą kawą. Myślę, że zmieniłaś coś w moim życiu… i to na lepsze.

Ania uśmiechnęła się, a w jej oczach pojawił się blask, który Michał pokochał od pierwszej chwili, kiedy ją zobaczył.

— Ja też się cieszę — odpowiedziała. — Chyba oboje tego potrzebowaliśmy.

I w tym momencie Michał zrozumiał, że ta zwykła ławka w parku, gdzie spotkali się przez przypadek, stała się początkiem czegoś niezwykłego.

Rekomendowane artykuły

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *