Ewa zawsze sceptycznie podchodziła do internetowych randek. Jej przyjaciółka, Marta, wielokrotnie powtarzała, że to świetny sposób na poznanie kogoś nowego, ale Ewa wolała tradycyjne spotkania — te przypadkowe chwile w księgarniach czy kawiarniach, które niestety rzadko się zdarzały. Jednak po ostatnim rozstaniu, Marta wzięła sprawy w swoje ręce i założyła Ewie profil na jednym z popularnych portali randkowych.
Początkowo wszystko wydawało się być jak z innego świata. W skrzynce odbiorczej Ewa otrzymywała dziesiątki wiadomości, z których większość była krótkimi frazami w stylu „Hej, co słychać?” albo „Masz piękne oczy”. Nudziło ją to i utwierdzało w przekonaniu, że portale randkowe to strata czasu. Aż pewnego dnia pojawiła się wiadomość, która od razu przykuła jej uwagę: „Ewo, Twoje zdjęcie z książką w dłoni przypomniało mi o jednym z moich ulubionych cytatów: 'Czytanie to dla umysłu to, czym gimnastyka dla ciała’. Lubisz klasykę, czy może coś bardziej współczesnego?”
Autorem wiadomości był Adam, grafik komputerowy z Krakowa. Jego zdjęcie przedstawiało mężczyznę z lekkim zarostem, uśmiechniętego i stojącego w górskim krajobrazie. Wyglądał naturalnie, bez wymuszonych poz, co od razu wzbudziło sympatię Ewy.
Rozmowa potoczyła się naturalnie, jakby znali się od lat. Dyskutowali o książkach, podróżach i ulubionych potrawach. Okazało się, że oboje mieli podobne podejście do życia — cenili małe rzeczy, takie jak poranna kawa czy wieczorne spacery. Adam wspomniał, że uwielbia robić zdjęcia natury, a Ewa wyznała, że jej marzeniem jest zobaczenie zorzy polarnej.
Po kilku tygodniach pisania przyszedł czas na spotkanie. Adam zaproponował spacer po krakowskich Plantach. Choć Ewa czuła lekkie zdenerwowanie, towarzyszyła jej też ekscytacja. Na miejscu Adam czekał z bukietem dzikich kwiatów — skromnym, ale uroczym gestem, który od razu sprawił, że Ewa poczuła się wyjątkowo.
Spacer zamienił się w długą rozmowę przy kawie, a potem w spontaniczną wizytę w galerii sztuki. Adam opowiadał z pasją o swoich projektach graficznych, a Ewa dzieliła się swoimi przemyśleniami na temat literatury. Czas mijał, a oni nie mogli się rozstać. Wieczorem Adam odprowadził Ewę do hotelu, gdzie chwilowo mieszkała podczas swojej wizyty w Krakowie. Pożegnali się nieśmiałym, ale pełnym ciepła uściskiem.
Od tego czasu ich relacja rozwijała się dynamicznie. Wspólne wyjazdy, wspieranie się w codziennych wyzwaniach, a nawet odkrywanie nowych pasji. Adam nauczył Ewę podstaw fotografii, a ona wprowadziła go w świat poezji.
Kilka lat później, podczas podróży do Norwegii w poszukiwaniu zorzy polarnej, Adam niespodziewanie uklęknął na pokrytej śniegiem ziemi i poprosił Ewę o rękę. Zamiast klasycznego „tak”, Ewa z radością wykrzyknęła: „Wiedziałam, że algorytm portalu miał rację!” Oboje wybuchli śmiechem, a zorza rozświetliła niebo, jakby chciała celebrować ich miłość.
Po zaręczynach w magicznej aurze zorzy polarnej, Ewa i Adam wrócili do Polski, gotowi na nowe rozdziały swojego życia. Ich miłość, początkowo zapoczątkowana za pomocą internetu, przekształciła się w silną więź, której nikt i nic nie mogło przerwać. Planowanie ślubu okazało się dla nich nie tylko wyzwaniem, ale i okazją do jeszcze głębszego poznania siebie nawzajem.
Ewa z zapałem przeglądała inspiracje na Pintereście, marząc o ceremonii w klimacie rustykalnym, z drewnianymi dekoracjami i polnymi kwiatami. Adam, choć początkowo sceptyczny wobec niektórych pomysłów, zaskoczył Ewę swoją kreatywnością. Zasugerował, by zamiast standardowych zaproszeń, stworzyć ręcznie rysowane kartki, które oddadzą ich wspólne pasje – jej miłość do literatury i jego zamiłowanie do natury. W każdej kartce ukryli mały cytat związany z książkami lub podróżami, które szczególnie ich poruszyły.
Ceremonia odbyła się w małej, malowniczej miejscowości na południu Polski. Wśród zaproszonych gości znalazło się wielu ich przyjaciół, ale także Marta – przyjaciółka, która założyła Ewie konto na portalu randkowym. „Widzisz, warto było mi zaufać!” – powiedziała, ściskając Ewę na chwilę przed ceremonią. Adam w garniturze wyglądał elegancko, ale to jego uśmiech, pełen miłości i dumy, najbardziej zapadł w pamięć Ewie, gdy szła do niego w białej sukni.
Po ślubie ich życie zmieniło się jeszcze bardziej. Adam postanowił założyć własną firmę graficzną, w której mógł realizować swoje pasje. Zainspirowana jego odwagą, Ewa zdecydowała się na wydanie swojej pierwszej książki – zbiorem opowiadań, które pisała przez lata. Dedykacja była prosta, ale przejmująca: „Dla Adama – za to, że nauczył mnie wierzyć w niemożliwe”.
Ich codzienność wypełniona była małymi, wspólnymi rytuałami. Poranna kawa przy oknie, wieczorne spacery nad Wisłą czy weekendowe wypady w góry stały się fundamentami ich szczęśliwego życia. Ale najbardziej cieszyli się z drobnych niespodzianek, które sobie sprawiali. Pewnego dnia Adam przyniósł Ewie starą maszynę do pisania, której brakowało w jej kolekcji, a innym razem Ewa zorganizowała dla Adama prywatną wystawę jego zdjęć w małej kawiarni.
Kiedy przyszedł czas na powiększenie rodziny, oboje byli podekscytowani, ale i pełni obaw. Mimo wyzwań, które napotykali, ich miłość była jak kotwica, która trzymała ich na powierzchni w trudnych chwilach. Ich córka, Zosia, odziedziczyła po Ewie miłość do książek, a po Adamie talent artystyczny. Rodzinna biblioteczka wypełniała się nie tylko klasykami literatury, ale także dziecięcymi książeczkami, które wspólnie czytali na dobranoc.
Ewa i Adam często wracali myślami do początków ich historii – do tej pierwszej wiadomości na portalu randkowym, która z czasem zapoczątkowała ich wspólne życie. I choć technologia odegrała ważną rolę w ich spotkaniu, to właśnie ich serca i ich wybory uczyniły tę historię prawdziwą i niezapomnianą.